Czarna plamistość róż
Czarna plamistość róż (Diplocarpon rosae) to jedna z najpowszechniej występujących i równocześnie najważniejszych chorób grzybowych róż. Patogen ogranicza właściwości estetyczne tych roślin, powoduje znaczące osłabienie kwitnienia, ale przede wszystkim jest odpowiedzialny za szybką defoliację liści.
Rośliny przedwcześnie pozbawione aparatu asymilacyjnego są bardziej narażone na ciężkie warunki zimowe. Na wrażliwych odmianach regularna, coroczna infekcja może prowadzić do silnego ich osłabienia a w ostateczności nawet i zamierania. W niektóre lata po silnej defoliacji róże są zdolne jeszcze w tym samym sezonie odbudować przynajmniej część utraconych liści. Nie jest to jednak dla roślin szczególnie korzystne. Do odbudowy nowych tkanek potrzebują, bowiem skorzystać z zapasów energetycznych, głównie węglowodanów, koniecznych dla przetrwania ciężkich warunków zimowych.
Przy sprawnie i długo funkcjonującym aparacie asymilacyjnym węglowodany są transportowane z asymilujących liści do pędów, co gwarantuje zimoodporność roślin. Nie tyle, więc względy estetyczne wynikające z obecności plam na liściach, co samo zjawisko utraty liści jest najbardziej szkodliwą konsekwencją aktywności grzyba.
Szczególnie wrażliwe na czarną plamistość są mieszańcowe odmiany róż herbacianych (wielkokwiatowych) oraz Rosa floribunda, natomiast dość dużą odpornością charakteryzują się dzikie formy krzewiaste Rosa rugosa oraz Rosa multiflora. Wysoką odporność na grzyba spotyka się również w genotypach takich gatunków jak: róża banksa (R.banksiae), R. carolina, róża gładka (R. laevigata), róża kasztanowa (R.roxburghii), róża wirginijska (R. virginiana) oraz róża wichury (R. wichurana).
Przenoszenie genów odporności stanowi podstawę do tworzenia nowych odpornych odmian. Jest to jednak w przypadku róż dość skomplikowane ze względów na zróżnicowany charakter ich genotypów. U róż spotykamy się, bowiem m.in. ze zjawiskiem tzw. niezbalansowanej poliploidalności, która pozwala niektórym mieszańcom róż uzyskiwać zdolność do wyjątkowej adaptacji i równocześnie ogranicza łatwe wyhodowanie odmian z cechami trwałej odporności na choroby. Wprowadzanie genów odporności z dzikich odmian jest skomplikowane z uwagi na bardzo zróżnicowane poziomy ploidalności w poszczególnych gatunkach oraz prawdopodobieństwo przekazywania niepożądanych cech. Geny odporności z dzikich odmian próbuje się najczęściej wprowadzać do odmian szlachetnych za pomocą techniki krzyżowania introgresywnego. O ile odporność często pojawia się w pierwszym pokoleniu to bardzo często “ginie” juz w trakcie kolejnego krzyżowania. Z tego właśnie powodu w wielu wypadkach nadal zwalczanie czarnej plamistości wymaga stosowania środków chemicznych.
Choroba jest stosunkowo łatwa do rozpoznania. Na powierzchni liści pojawiają się mniej lub bardziej rozległe ciemne plamy o nieregularnych brzegach. Porażone liście żółkną i opadają. Przypuszcza się, że ich opadanie liści jest związane z produkcją przez grzyb hormonu starzenia jakim jest etylenu. Z drugiej strony istnieje pojęcie tzw. etylenu stresowego, który zostaje w nadmiarze produkowany przez sama roślinę w warunkach stresu, a do takich z pewnością należy zaliczyć infekcję grzybową. W takich warunkach nadmierna ilość etylenu stresowego przyczynią się do szybszego starzenia tkanek. Czasami symptomy choroby mogą być widoczne także na ogonkach liściowych, pędach a nawet owocach.
Na opadłych w wyniku działalności grzyba liściach zimują również zarodniki D. rosae. Taki sposób zimowania umożliwia infekcję roślin w następnym sezonie. Zarodniki mogą przetrwać zimę również na pędach, cierniach i pączkach. W niektórych krajach stanowi to podstawę włączania do programów ochrony zabiegów siarką wykonywanych w fazie spoczynkowej roślin. W Polsce tego typu zabiegi nie są polecane i praktykowane, a i wśród wielu naukowców na całym świecie ich zasadność jest nadal dyskutowana.
Bardzo ważną praktyką jest natomiast usuwanie opadłych liści oraz usuwanie pędów z zainfekowanymi liśćmi w celu ograniczenia źródeł infekcji. Należy również unikać zbyt gęstego sadzenia dla utrzymania właściwej cyrkulacji powietrza, co ułatwia szybsze obsychanie liści oraz ograniczać zraszanie liści, szczególnie wieczorem. Długo zalegająca woda na powierzchni tkanek ułatwia infekcję. Niestety w przypadku uprawy róż w gruncie, w lata z obfitą ilością opadów, nie da się uniknąć „mokrego liścia”, a to sprzyja epidemicznemu występowaniu choroby.
W ostatnie lata coraz częściej dochodzi do infekcji mieszanych, gdzie na tym samym krzewie obserwuje się występowanie zarówno czarnej plamistości jak i rdzy róży. W zgodnej opinii wielu producentów zajmujących się profesjonalnie uprawą tych roślin rdza róż (Phragmidium mucronatum), która objawia się występowaniem na liściach i pędach charakterystycznych skupień grzyba w postaci pomarańczowo-czerwonych poduszeczek zaczyna natomiast nabierać coraz większego znaczenia.
Do zainfekowania tkanek D. rosae potrzebuje dość długiego okresu trwałego zwilżenia liści stąd jego szkodliwość jest zdecydowanie większa w lata o dużej liczbie opadów. Gatunek ten jest szczególnie aktywny w temperaturze 240C, kiedy to wystarczy zaledwie 7 godzin zwilżenia liści, aby doszło do infekcji tkanek. Do infekcji nie dojdzie, kiedy liście nie są mokre oraz kiedy wilgotność względna powietrza nie przekracza 95%. W zależności od warunków klimatycznych, rasy grzyba oraz odmian róż widoczne objawy chorobowe rozwijają się po upływie 3-16 dni. Pojawienie się nowych plam na liściach jest jednocześnie sygnałem, że wkrótce, w obrębie widocznych plam, wytworzą się nowe, gotowe do infekcji zarodniki. Zarodniki są produkowane w specjalnych tworach tzw. acerwulusach po upływie 5-14 dni od zaobserwowania plam chorobowych na liściach. W obrębie każdej plamy jest produkowanych do kilkuset acerwulusów, przy czym na każdym z nich może pojawić się ok. 4000 bądź więcej zarodników. Zarodniki są przez grzybnię produkowane nawet przez kilka tygodni. Ich rozprzestrzenianie odbywa się przy pomocy rozpryskujących się kropli wody wraz z deszczem bądź systemami zroszeniowymi. Są również rozprzestrzeniane na rękach, różnych narzędziach a także poprzez przędziorki i owady – w szczególności mszyce.
Zarodniki, który dostanie się na powierzchnię zdrowej tkanki potrzebują niekiedy zaledwie 5 minut zwilżenia, żeby wykiełkować. Nie oznacza to jeszcze infekcji, ale nawet, jeżeli po tym czasie powierzchnia liści długo będzie sucha to zarodniki utrzymują zdolność do zapoczątkowania choroby w okresie nawet 4 tygodni. W tym czasie do infekcji dochodzi zawsze, jeżeli w temp. w granicach od 15 do 240C wystąpi trwałe zwilżenie liści w okresie, co najmniej 7 godzin. Z kolei w temperaturze pomiędzy 10 a 120C okres trwałego zwilżenia liści musi być nie krótszy niż 13 godzin. Najbardziej wrażliwe na infekcję są liście młodsze niż 2 tygodnie.
Fungicydy stosowane w szkółkach powinny być używane od pękania pąków do później jesieni. W warunkach uprawy róż w ogrodach przydomowych czy w parkach można nieco opóźnić termin pierwszego zabiegu. Czasami do uzyskania pełnej efektywności wymagane jest stosowanie nawet 6-9 zabiegów w odstępach 7-10 dniowych. W okresie intensywnego wzrostu, szczególnie podczas wilgotnej pogody odstępy pomiędzy zabiegami powinny być krótsze ok. 5-6 dni. W przypadku suchej pogody można je wydłużyć do 7-9 dni. W obszernej literaturze przedmiotu podkreśla się, że odstępy 10-14 dniowe rzadko, kiedy gwarantują wystarczającą skuteczność ochrony. Także ścisłe badania naukowe potwierdzają konieczność stosowania nawet silnych środków układowych nie później niż w terminie 7-10 dni od infekcji.
W strategii zwalczania czarnej plamistości należy zwrócić uwagę na dwa czynniki.
- zarodniki zimujące na opadłych liściach mogą infekować młodą tkankę liści przez długi okres czasu
- z porażonych liści nowo produkowane zarodniki są zdolne do infekcji w regularnych odstępach czasu
Zarodniki D. rosae kiełkują na powierzchni tkanek natomiast dalszy rozwój grzyba odbywa się pod kutykulą, a nawet wewnątrz komórek roślinnych. Taki rodzaj rozwoju wymaga zastosowania zarówno środków o charakterze kontaktowym jak również fungicydów systemicznych. Zdecydowana większość środków o tzw. działaniu układowym jest transportowana w tkankach roślin przede wszystkim w apoplaście, czyli w martwych strukturach tkanek roślinnych. Ich zdolność do przemieszczania się symplastycznego jest dość ograniczona. W praktyce oznacza to, że preparaty te spełniają swoją rolę tak długo, jak długo grzybnia rozwija się w przestworach międzykomórkowych i nie wrośnie w żywą komórkę, czyli w początkowym etapie infekcji. Środki te w całości muszą dostać się do wnętrza tkanek, dlatego nie można ich stosować w warunkach umożliwiających ich szybkie odparowanie. Zabiegi najlepiej, więc wykonywać późnym wieczorem i na całkowicie suche rośliny (nie mogą ulec rozcieńczeniu). W takich warunkach środki takie zalegają dość długo na powierzchni organów i czasami mogą ulegać krystalizacji.
Po kilku dniach od infekcji rozrośnięta w tkankach grzybnia jest już odporna na działanie wszelkich fungicydów. Wyniszczające działanie środków grzybobójczych najczęściej ogranicza się wtedy do zahamowania produkcji zarodników, co chwilowo przeciwdziała rozprzestrzenianiu się grzyba. W miarę możliwości zabiegi powinny, więc być przeprowadzone tuż przed spodziewanym deszczem aby zabezpieczyć tkankę liścia przed infekcją. Krótkie, 7 – dniowe odstępy pomiędzy zabiegami gwarantują trwałe utrzymywanie się na powierzchni liści nawet preparatów kontaktowych, które w tak krótkim okresie rzadko ulegają zmywaniu na poziomie ograniczającym ich aktywność. W takiej sytuacji przy utrzymywaniu właściwej regularności nie są wymagane dodatkowe zabiegi.
W ostatnim czasie coraz częściej podejmuje się próby wykorzystywania w ochronie róż przed czarna plamistością środków biologicznych opartych na grzybach rodzaju Trichoderma czy różnych szczepów bakterii Pseudomonas fluorescens oraz Bacillus subtillis. Zarówno w badaniach laboratoryjnych jak i w testach polowych dzięki zastosowaniu tych mikroorganizmów uzyskano skuteczność w granicach 50-60%. Stosowanie środków opartych na antagonistycznych organizmach wymaga jednak nieco innego podejścia do ochrony. Uzyskanie spodziewanego efektu wymaga rozmnożenia się bakterii i grzybów na powierzchni liści. W testach największą ich liczebność uzyskuje się często po 20-30 dniach od zastosowania. Poprawnie wdrażana ochrona biologiczna wymaga, więc dużo wcześniejszego zastosowania, nawet szybszego niż w przypadku stosowania konwencjonalnych, chemicznych środków profilaktycznych.
Niezmiennie “wąskim gardłem” takiego rozwiązania jest możliwość zmywania tych pożytecznych bakterii i grzybów z powierzchni tkanek, co wymaga częstszych aplikacji. Niemniej, jeżeli zastosowanie ochrony biologicznej mogłoby poskutkować przynajmniej poprzez ograniczenie opadania liści, to już takie rozwiązanie wdrażane chociażby w warunkach zieleni miejskiej, gdzie regularne stosowanie zabiegów chemicznych jest mocno kontrowersyjne, może okazać się efektywne i wystarczające